Ten tekst powstał z połączenia
moich ulubionych aktywności: malowania olejem i pisania, którymi najchętniej
wypełniam swój wolny czas. Tym razem dla ożywienia kolorów zamiast pędzla
użyłam opisu. W opisie natomiast starałam się posługiwać wyłącznie kolorami.
Celem było oczywiście wyrażenie emocji, do których każdy może dopisać własną
historię.
Kolory... Z przygnębiającej
ciemnością i zimnem ulicy przeniosłam się do przestronnego pomieszczenia w
całości wypełnionego kolorami. W ciszy obserwuję ich ruchy i kształty.
Pomarańczowe kule opadają na podłogę powoli rozlewając się w okrągłe plamy, a
kiedy osiągną już maksimum rozmiaru zaczynają parować, unosząc się w górę,
delikatną, pomarańczową mgłą. Mgła równomiernie wypełnia przestrzeń, nabiera
intensywności barwy, lecz wciąż pozostaje przeźroczysta.
Kolory nie mieszają się ze sobą,
każdy z nich ma inną naturę. Z zagęszczonego tła zaczyna wydobywać się
czerwień, jest gwałtowna i gorąca, jak języki ognia, niespokojnie porusza się
wzdłuż i wszerz całego pomieszczenia. Falisto-wężowym ruchem wywołuje
pojawianie się pozostałych kolorów, które obojętnie, leniwie tkwią w powietrzu.
Wreszcie czerwień, jakby zmęczona opada, podnosi się trochę i w takiej
konfiguracji ruchu już pozostaje.
Ciszę, oczekiwanie, pozorny
spokój przerywa fiolet. Fiolet tkwi uparcie w jednym miejscu. Im bardziej udaje
mu się przyciągnąć uwagę, tym staje się cięższy, wyziębia pomieszczenie, a
pozostałe kolory bledną. Nie można od niego oderwać wzroku. W zimnym otoczeniu
aktywuje się zieleń, przykleja się do ściany, jest ogromną rozlana plamą, która
pełzającym ruchem zaczyna się przemieszczać. Zieleń z fioletem przywołują
smutek ulicy, są obce, mętne. Zakończenie pesymistyczne, dominuje szarość,
znika ostrość widzenia.
Ja wybieram optymistyczne, żółty,
radosny pył drgający wokół czerwieni.
Małgosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz