niedziela, 8 maja 2016

Kuchnia jak u mamy w domu – w „Starym Domu”


Pora przedstawić moją ulubioną restaurację w Warszawie. „Stary dom” – to nie tylko wyśmienita polska kuchnia, to przede wszystkim wspaniała atmosfera.

wejście do restauracji; zdjęcie własne

Znalazłam tę restaurację przypadkowo. Wracałam późno z pracy, a brzuch z głodu przyklejał mi się już do kręgosłupa. Jadąc Puławską, zobaczyłam restaurację o nic nie mówiącej nazwie. Kiedyś słyszałam, że w miejscu tym była przysłowiowa „mordownia”. Jednak, kiedy głowa zaczyna już boleć z głodu, przestaje się kaprysić w kwestii jakości lokalu. Jakież było moje zdziwienie, gdy po przekroczeniu progu owego przybytku, przywitała mnie przytulna atmosfera daleka od niestosowności. Zamiast wykreowanej w wyobraźni spelunki ze śpiącymi na stołach osobnikami gustujących w „śledziku, co lubi pływać”, ale poniżej 40% pływanie mu nie idzie, prawdziwa „Francja, elegancja”, przyjemny klimat w stonowanym świetle lamp i żyrandoli, spokojna atmosfera, podkreślana przez stare polskie przeboje sączące się z głośników. Od tej pory, a minęło ładnych parę lat, chadzam regularnie i polecam innym.



Sympatyczne, klimatyczne wnętrze. Wszechobecne drewno (ściany, podłogi, meble) -jakże miła odmiana od zimnych modernistycznych wnętrz. Ciepłe światło. Wrażenie przytulności. Po prostu - umiejętnie uchwycony klimat prawdziwego starego domu.

sala główna, widok od strony wejścia; zdjęcie własne, wizja artystyczna własna
bufet, sala główna, zdjęcie własne, wizja artystyczna własna

Ale czym byłoby nawet najwspanialsze wnętrze, gdyby nie uzupełniałaby go kuchnia. Od razu podkreślę, że nie jest to kuchnia wegetariańska, ale, mimo to ja zawsze znajdę coś dla siebie. W zależności od pory roku, można trafić na „atrakcję sezonu”: szparagi w sosie holenderskim, kurki, smażone przy kliencie z towarzyszeniem ognistych fajerwerków w zestawie. Bez względu na porę roku zawsze są niezawodne buraczki na ciepło. Nigdzie nie jadłam tak dobrych. Próbowałam odtworzyć danie w domu, ale aż tak dobre nie wychodziły. Łączą w sobie ostrość i słodkość. Przyprawione w sam raz. Do tego pieczony kartofelek, surówka i jest skomponowany pyszny obiadek.

buraczki na ciepło z pieczonymi kartofelkami; zdjęcie własne

Na przystawkę przepysznie zrobione papryczki z serkiem kozim. Serek nie posiada typowej dla przedstawicieli swojego gatunku wady – czyli nie „wania” odpowiednio zniechęcająco. Jest delikatny. Jego wyrazisty smak zestawiony został ze słodkimi papryczkami i podkręcony rukolą oraz octem balsamicznym. Mamy więc wszystko: słoność, słodycz, gorzkość i kwaśność, a do tego zdrowo i wegetariańsko.

papryczki nadziewane serem kozim, zdjęcie własne

Kuchnia polska bardziej mięskiem stoi, więc omawiając walory karty dań „Starego domu” nie mogę pominąć jej głównej oferty. Nie próbowałam, ale bazując na opinii innych, są wyśmienite. Na początek tatar, przyrządzany przy gościu ze składników, które gość wybierze. Ci, co próbowali, mówili, że taki jak u mamy.
Tatar przygotowywany jest tak:


A tu efekt:
tatar wołowy z dodatkami; zdjęcie własne

Dalej oczywiście standardy polskiej kuchni:
schabowy wielkości dużego talerza, golonki, żeberka. Dla tych, co mają delikatniejsze brzuszki lub są już na etapie przywiązywania wagi do poziomu cholesterolu, godny polecenia jest delikatny łosoś z ryżem.

filet z łososia; zdjęcie własne

Jak widać, dla każdego coś miłego. Oczywiście dla tych odchudzających się, porządna sałatka też się znajdzie. Pamiętajmy jednakże, że będzie to miedniczka sałatki.

Nie warto jednak dopychać się do końca. Opłaca się też zapomnieć na chwilę o cukrzycy, nadwadze, cholesterolu i innych tego typu przykrościach cywilizacyjnych. Trzeba, po prostu TRZEBA spróbować deserów. Te stoją wystawione zaraz na wejściu. Można sobie oglądać i wybierać, na co ma się ochotę, a będzie ukrojone i podane.


bufet ze słodkościami; zdjęcie własne

A wśród deserów króluje ON - tort bezowy. Jestem wielkim wielbicielem tego typu deserów i ten tort jest według mojego podniebienia, jak do tej pory, nie do pokonania. Są różne rodzaje tej perwersji: moim zdaniem najlepszy – gruszkowy, ale też kawowo-czekoladowy, pistacjowy, żurawinowy, malinowy, truskawkowy. Kawałek, jaki się dostaje też nie jest skromny. Zatem warto mieć na to przygotowane miejsce w brzuszku.

po kolei: tort bezowy malinowy, tort bezowy truskawkowy, a na koniec szczęśliwy degustator; zdjęcia własne


Jeżeli nie można pokonać deseru, co czasem mi się zdarza albo człowiek odpada już na etapie drugiego dania, gdyż ilości i wielkości są iście żołnierskie, istnieje przydatna alternatywa w postaci pudełka.
Będzie życzenie, będzie zapakowane na wynos.

Genialne rozwiązanie. Dzięki niemu miałam kiedyś obiad jeszcze na drugi dzień J

Ale na nic zdałyby się miłe wnętrza i świetna kuchnia, gdyby nie miła obsługa, zawsze na najwyższym, bardzo sympatycznym poziomie. Klient nie przeżywa w tej restauracji syndromu porzucenia: najpierw smętnie czekając, aż ktoś się zlituje i poda mu kartę, potem łaskawie przyjmie zamówienie, dostarczy najlepiej to, co było zamówione, a potem da się przywołać w kwestii uregulowania rachunku. W „Starym domu” takich dylematów nie ma. Sprawnie i sympatycznie, a wszystko okraszone dużą wiedzą na temat serwowanych dań i produktów.

Gorąco polecam
Paulina


Link do strony restauracji: http://www.restauracjastarydom.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz